Słyszeliście o tym tytule? Z pewnością niejeden czytelnik kojarzy "okładkę podobną do Eleonory i Parka" lub "14 różnych perspektyw opowiadania". I w zasadzie... na tym opis książki Sandy Hall "Musimy coś zmienić" mógłby się skończyć, bo poza tymi dwoma aspektami książka była nudna, przewidywalna i czytałam ją kompletnie bez przejęcia. Ale od początku.
"Musimy coś zmienić" opowiada o dwójce studentów - Lea i Gabe mają się ku sobie, jednak z przyczyny głównie nieśmiałości, nie są razem. I już przy tym jednym zdaniu mogę się doszukiwać wad powieści. Bohaterowie mimo swojego wieku od początku kojarzyli mi się z dziećmi z podstawówki/gimnazjum. Zarówno ich zachowanie jak i sposób wyrażania myśli. Najbardziej jednak dobijało mnie zachowanie bohaterów pobocznych - przyjaciół głównych bohaterów, którzy przykładowo podglądali rozmowy, popychali (dosłownie) w swoją stronę zakochanych... Takie zachowanie jest dziecinne i zniechęcało mnie do wszystkich postaci.
Sam pomysł opowiadania z 14 różnych perspektyw był czymś nowym i niespotykanym. I moim zdaniem - słusznie, że narracja pierwszoosobowa jest zazwyczaj prowadzona przez jednego bohatera. Dlaczego? Głównym powodem jest duży brak możliwości poznania głównych postaci. Oni sami nie opowiadają o swoich emocjach, uczuciach, nie rozumiemy ich myśli czy zachowań przez co brak nam tych emocji, nie widzimy w ich tworzącym się związku żadnych uczuć - jedynie nachalną motywację społeczeństwa że "oni muszą być razem". Brak poznania choćby jednego z bohaterów od środka sprawia, że są oni płascy i nie potrafimy się z nimi uosobić. Dodatkową wadą 14 perspektyw jest konieczność zapamiętania dużej liczby bohaterów, z czego niektórych tak naprawdę nie potrzeba było do stworzenia tej historii, jak na przykład ławki. Miała ona na celu rozbawić czytelnika, jednak (może to tylko ja) teksty w stylu "to najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek na mnie siedział" to dość marna odmiana poczucia humoru. Ostatnia wada dziwnej narracji - rozmowa z głównym bohaterem/bohaterką w pewnym momencie staje się trudnością. Normalne, że jeśli czytamy "więc odpowiedziałem" myślimy o głównym bohaterze, który uczestniczy w rozmowie, a nie o tej drugiej, mało ważnej postaci pobocznej. Bo tak jest normalnie prowadzona narracja. Jednak gdy to ta mało ważna postać poboczna zaczyna mówić o sobie jako "ja", przy dłuższym dialogu, zaczyna nas to wprowadzać w błąd. Może jeśli tego nie czytaliście, wydaje wam się inaczej. Jednak spróbujcie i policzcie ile razy myśleliście, że ktoś inny wypowiada dane słowa, a po kilku sekundach musieliście się poprawiać. :)
Okładka kojarząca się z "Eleonorą i Parkiem" może kusić, jednak samo wydanie książki trąci dużym kiczem. Brak skrzydełek, okładka jest cienka i łatwo się niszczy, bardzo mały format, a w środku - OGROMNA czcionka. Uhm... nie... Niefajnie :/
Niektórzy twierdzą, że powieść jest słodka czy urocza. Mnie romans Gabe'a i Lei nie zauroczył, nie złapał za serce. Nie potrafiłam się wzruszyć czy nawet uśmiechnąć. Brakowało mi autentycznego romansu. Jak na studentów ich podejście do związku było niedojrzałe i nudne.
Zaletą książki jest to, że szybko się ją czyta i ma funkcje "odmóżdżające". To chyba tyle. Polecam tym, którzy chcą kompletnie odpocząć (również od myślenia) i potrzebują czegoś lekkiego. A także tym, dla których "nieśmiały" związek bez uczuć może wydawać się uroczy. Nie polecam tym, którzy sięgają po ambitniejszą literaturę ani tym, którzy mają swoją wizję dobrego romansu.
Zostałaś nominowana do "Favorite Songs Book TAG". Mam nadzieję, że go zrobisz :) .
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie na blogu: http://ksiazekmiasto.blogspot.com/2015/07/favorite-songs-book-tag.html#more