środa, 15 lipca 2015

RECENZJA: "Musimy coś zmienić" Sandy Hall

Słyszeliście o tym tytule? Z pewnością niejeden czytelnik kojarzy "okładkę podobną do Eleonory i Parka" lub "14 różnych perspektyw opowiadania". I w zasadzie... na tym opis książki Sandy Hall "Musimy coś zmienić" mógłby się skończyć, bo poza tymi dwoma aspektami książka była nudna, przewidywalna i czytałam ją kompletnie bez przejęcia. Ale od początku.
"Musimy coś zmienić" opowiada o dwójce studentów - Lea i Gabe mają się ku sobie, jednak z przyczyny głównie nieśmiałości, nie są razem. I już przy tym jednym zdaniu mogę się doszukiwać wad powieści. Bohaterowie mimo swojego wieku od początku kojarzyli mi się z dziećmi z podstawówki/gimnazjum. Zarówno ich zachowanie jak i sposób wyrażania myśli. Najbardziej jednak dobijało mnie zachowanie bohaterów pobocznych - przyjaciół głównych bohaterów, którzy przykładowo podglądali rozmowy, popychali (dosłownie) w swoją stronę zakochanych... Takie zachowanie jest dziecinne i zniechęcało mnie do wszystkich postaci.
Sam pomysł opowiadania z 14 różnych perspektyw był czymś nowym i niespotykanym. I moim zdaniem - słusznie, że narracja pierwszoosobowa jest zazwyczaj prowadzona przez jednego bohatera. Dlaczego? Głównym powodem jest duży brak możliwości poznania głównych postaci. Oni sami nie opowiadają o swoich emocjach, uczuciach, nie rozumiemy ich myśli czy zachowań przez co brak nam tych emocji, nie widzimy w ich tworzącym się związku żadnych uczuć - jedynie nachalną motywację społeczeństwa że "oni muszą być razem". Brak poznania choćby jednego z bohaterów od środka sprawia, że są oni płascy i nie potrafimy się z nimi uosobić. Dodatkową wadą 14 perspektyw jest konieczność zapamiętania dużej liczby bohaterów, z czego niektórych tak naprawdę nie potrzeba było do stworzenia tej historii, jak na przykład ławki. Miała ona na celu rozbawić czytelnika, jednak (może to tylko ja) teksty w stylu "to najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek na mnie siedział" to dość marna odmiana poczucia humoru. Ostatnia wada dziwnej narracji - rozmowa z głównym bohaterem/bohaterką w pewnym momencie staje się trudnością. Normalne, że jeśli czytamy "więc odpowiedziałem" myślimy o głównym bohaterze, który uczestniczy w rozmowie, a nie o tej drugiej, mało ważnej postaci pobocznej. Bo tak jest normalnie prowadzona narracja. Jednak gdy to ta mało ważna postać poboczna zaczyna mówić o sobie jako "ja", przy dłuższym dialogu, zaczyna nas to wprowadzać w błąd. Może jeśli tego nie czytaliście, wydaje wam się inaczej. Jednak spróbujcie i policzcie ile razy myśleliście, że ktoś inny wypowiada dane słowa, a po kilku sekundach musieliście się poprawiać. :)
Okładka kojarząca się z "Eleonorą i Parkiem" może kusić, jednak samo wydanie książki trąci dużym kiczem. Brak skrzydełek, okładka jest cienka i łatwo się niszczy, bardzo mały format, a w środku - OGROMNA czcionka. Uhm... nie... Niefajnie :/
Niektórzy twierdzą, że powieść jest słodka czy urocza. Mnie romans Gabe'a i Lei nie zauroczył, nie złapał za serce. Nie potrafiłam się wzruszyć czy nawet uśmiechnąć. Brakowało mi autentycznego romansu. Jak na studentów ich podejście do związku było niedojrzałe i nudne.
Zaletą książki jest to, że szybko się ją czyta i ma funkcje "odmóżdżające". To chyba tyle. Polecam tym, którzy chcą kompletnie odpocząć (również od myślenia) i potrzebują czegoś lekkiego. A także tym, dla których "nieśmiały" związek bez uczuć może wydawać się uroczy. Nie polecam tym, którzy sięgają po ambitniejszą literaturę ani tym, którzy mają swoją wizję dobrego romansu.


1 komentarz:

  1. Zostałaś nominowana do "Favorite Songs Book TAG". Mam nadzieję, że go zrobisz :) .
    Szczegóły u mnie na blogu: http://ksiazekmiasto.blogspot.com/2015/07/favorite-songs-book-tag.html#more

    OdpowiedzUsuń