sobota, 23 maja 2015

RECENZJA: "Dotknąć nieba" Richard Paul Evans

"Możemy użalać się nad sobą i opłakiwać to, co straciliśmy, albo możemy wykorzystać stratę jako bodziec do rozwoju. Ostatecznie wybór zawsze należy do nas. Możemy być ofiarami sytuacji oraz okoliczności lub panami własnego losu, jednak nie popełniajmy błędu: nie możemy być i tym, i tym."

Richard Paul Evans- autor, który lubi się powtarzać.
Sięgając po każdą kolejną jego powieść wiemy, czego można się spodziewać.

  • Zwykle bogatego bohatera z bardzo dobrym życiem
  • Narastających kłopotów
  • Tragedii
  • Zmiany myślenia głównego bohatera
  • Nowej nadziei
  • Szczęśliwego zakończenia
Wielu mówi, że kto przeczytał jedną książkę tego autora, tak naprawdę zapoznał się już ze wszystkimi. W tym wypadku również, "Dotknąć nieba" to typowe dzieło Evansa. Bardzo typowe! Przez tę okropną powtarzalność schematów nie mogłam dać powieści zbyt wysokiej oceny.

A szkoda, bo "Dotknąć nieba", tak jak każda książka Evansa, mimo powtarzalności, wielokrotnie złamała mi serce oraz poukładała je od nowa, inaczej.
Alan nie był nikim ważnym, ani sławnym. Kierował dobrze zarabiającą firmą, miał dach nad głową, a także kochał i był kochanym ("zwykle bogaty bohater z bardzo dobrym życiem...."). Do czasu. W jednym momencie całe życie zaczęło sypać się jak domek z kart ("narastające kłopoty"). Stracił pracę, dom oraz miłość swojego życia ("tragedia").
A następnie powiedział sobie "Okej, już nic mnie tu nie trzyma". I rozpoczął podróż, na którą wcześniej, prawdopodobnie nigdy by się nie zdobył ("zmiana myślenia"). Oczywiście nie było to łatwe, bohater przeszedł wszystkie etapy przyjmowania ciężkich sytuacji do świadomości- wyparcie, zaprzeczenie, panikę, itd. Jednak zebrał się w sobie i... ruszył.
Lubię ludzi, którzy potrafią zebrać się w sobie i wyruszyć. Zarówno prawdziwe postacie, jak i te fikcyjne. Napawają mnie oni mega pozytywną energią. Myślę, że w większości z nas jest chęć podróżowania i zdecydowanie lubimy czytać, oglądać i słuchać historii z tym motywem. Zdecydowanie planuję w przyszłości podróż- mam nadzieję, że nie będzie za późno. Póki co, nie czuję, żeby to był odpowiedni moment na nią, a jedyną przyjemność "podróży" mogę odbywać dzięki książkom jak ta.
Pozytywni bohaterowie poboczni są w większości wyidealizowani. Dodatkowo, od samego spotkania z nimi wiemy czy są "tymi złymi" czy "tymi dobrymi". Są jednowymiarowi, co jest kolejną wadą powieści z tak przyjemną historią. Bohaterowie są zbyt prości do rozgryzienia, banalni. Kolejna powtarzalność schematów.
Akcja "Dotknąć nieba" z początku toczy się bardzo szybko. Mniej więcej w połowie jednak powieść zaczęła mi się dłużyć, głównie przez czytanie w kółko i w kółko co główny bohater zjadł, do jakiej knajpki wszedł, w jakim hotelu spał. Za dużo tego było, żadnej nazwy nie zapamiętałam... Rozumiem, że podróż nie zawsze musi być ciekawa. Jednak powtarzanie tego przez co najmniej 50 stron potrafiło znudzić. Pod koniec powieści akcja znowu przyspiesza i trwa to aż do samego zakończenia, przez które czuję, że muszę sięgnąć po kolejną część "Dzienników pisanych w drodze".
Komu polecam tę historię? Zdecydowanie na pierwszym miejscu stawiam ludzi, którzy wcześniej nie spotkali się z twórczością Richarda Paula Evansa.Lektura z pewnością ich nie znudzi, nie będą widzieli tej powtarzalności. Jednocześnie wszystkim tym, którzy są zakochani w Evansie i nie przeszkadza mi ciągle jeden schemat powieści. Odradzam ją natomiast tym, którzy szukają ambitnej lektury- niestety, to kolejne "lekkie czytadełko", które można skończyć w jeden dzień i więcej nie wrócić do niego myślami.
Zostawiam ocenę 6/10 i życzę miłej lektury tym, którzy zdecydują się po nią sięgnąć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz